Kierowana przez Panią Klinika Hematologii i Transplantacji Szpiku UM w Poznaniu rozpoczęła współpracę z farmaceutami szpitalnymi. Skąd idea współpracy hematolog-farmaceuta szpitalny i na czym powinna taka współpraca polegać?
W leczeniu onkologicznym i hematoonkologicznym mamy coraz więcej nowoczesnych terapii: często nie tylko skutecznych, ale też „przyjaznych” w stosowaniu, w tym doustnych, jednak stosuje się je przewlekłe. Zwykle są to leki finansowane w ramach programów lekowych, pacjent otrzymuje je do domu. Mają one jednak swój metabolizm, czasem bardzo skomplikowany. Czasem nakłada się on na ścieżki metaboliczne innych leków przyjmowanych przez pacjenta, np. w leczeniu nadciśnienia tętniczego, cukrzycy, chorób serca, itp. Problem pojawił się w momencie, gdy zaczęło przybywać nowoczesnych, celowanych terapii onkologicznych, przyjmowanych przez pacjenta w domu. Okazało się, że pacjent bardzo często ma niewystarczającą wiedzę na temat wielu aspektów stosowania takiego leczenia. Po pierwsze, w jakim rytmie powinien przyjmować leki onkologiczne, także w kontekście innych, które również przyjmuje przewlekle. Nie ma również jasnych wytycznych, jak i gdzie przechowywać leki. Nie chodzi tylko o temperaturę (co też może mieć znaczenie), ale również o bezpieczeństwo. Chodzi o to, by lek przeciwnowotworowy był przechowywany w takim miejscu, by nikt postronny przez przypadek nie przyjął tego leku.
Oczywiście, wydając pacjentowi lek do domu, informujemy szczegółowo o tym wszystkim, jednak bardzo często wizyta jest związana z tak dużymi emocjami, że wiele rzeczy pacjent zapomina. Jest skupiony na podstawowych informacjach i często pamięta tylko, jak dawkować lek – a i to nie zawsze. Dlatego wydaje nam się, że będzie bardzo dobrze, jeśli wspomożemy edukację pacjentów poprzez kontakt z farmaceutą.
Farmaceuta ma więcej czasu na rozmowę z pacjentem?
Tak, ma czas, by przeanalizować, jakie leki pacjent przyjmuje przewlekle, również w zakresie potencjalnych interakcji. Może zwrócić uwagę na sposób przyjmowania leku – czy powinno to być po posiłku (i jakim) czy raczej przed. Może też przekazać informację, co zrobić, jeśli pacjent pominie dawkę leku albo gdy weźmie przez przypadek podwójną dawkę.
Coraz więcej mamy leków przeciwnowotworowych, przyjmowanych przewlekle w chorobach hematologicznych, jak przewlekła białaczka limfocytowa, szpiczak plazmocytowy, nowotwory mieloproliferacyjne, mielodysplastyczne. Proponujemy pacjentom doustne terapie celowane; przyjmuje się je w sposób ciągły, czasami całe życie. Są też w hematoonkologii terapie ograniczone w czasie, natomiast np. w przewlekłej białaczce limfocytowej ich przyjmowanie trwa rok lub dłużej. Proponujemy również pacjentom jeszcze skuteczniejsze terapie, oparte na połączeniu różnych leków przeciwnowotworowych, także doustnych. To bardzo dynamicznie się zmienia i pacjenci mogą czuć się zagubieni.
Nie zawsze jesteśmy w stanie w każdym momencie odpowiedzieć na wszystkie pytania pacjenta, dlatego tak ważna byłaby możliwość skontaktowania się jego z farmaceutą. Pacjent odbiera leki w aptece szpitalnej, gdzie już ma kontakt z farmaceutą. Nie chcemy, by taki kontakt ograniczył się do wydania opakowania leku.
Wizyta u hematologa byłaby uzupełniona wizytą u farmaceuty szpitalnego?
Tak; przy czym uważam, że najważniejszy jest pierwszy kontakt, czyli moment, kiedy lek jest wydawany. Pacjent często ma też inne choroby, przyjmuje inne leki. Warto, aby porozmawiał z farmaceutą i zapytał go o możliwość stosowania tych leków w skojarzeniu z terapiami stosowanymi w hematologii.
Kontakt z farmaceutą może być potrzebny również później, w trakcie leczenia. Wiele chorób hematologicznych (np. przewlekła białaczka limfocytowa) występuje w podeszłym wieku. Możemy się spodziewać, że większość pacjentów ma inne, przewlekłe schorzenia. Należy o tych pacjentów zadbać.
Jak rozumiem, w przyszłości taka wizyta u farmaceuty szpitalnego stałaby się np. elementem wpisanym do programu lekowego?
Byłoby najlepiej, gdyby program lekowy obejmował wizytę u farmaceuty i żeby było to finansowane w odpowiedni sposób, jak wizyta u lekarza. Myślę, że zaczęlibyśmy ten proces naszym wewnętrznym pilotażem. Po kilku miesiącach będziemy w stanie określić nasze potrzeby. Myślę, że będzie można dla każdego programu lekowego zaproponować określoną liczbę wizyt u farmaceuty, związanych z edukacją powiązaną ze stosowaną terapią. Na początku można zaplanować częstsze wizyty, a później np. raz w roku albo raz na pół roku, w zależności od leczenia. My sprawdzamy, czy ten lek jest skuteczny, czy nie ma działań niepożądanych, jednak ogólne zasady powinien podpowiedzieć pacjentom farmaceuta.
Idea współpracy hematolog-farmaceuta wynikła z Pani doświadczeń? Jest wielu pacjentów, którzy zgłaszają się po pewnym czasie, bo nie pamiętają, jak stosować leki lub obawiają się ich interakcji lub działań niepożądanych?
Zdarzają się pacjenci, którzy nawet na drugi dzień po wizycie dzwonią do nas z prośbą o powtórzenie jeszcze raz wszystkich informacji. Takich sytuacji jest wiele. Nie zawsze potrafią też opowiedzieć lekarzowi rodzinnemu o stosowanych terapiach. Zachęcamy, by nosili ze sobą ulotki leków, gdy np. idą do lekarza rodzinnego lub innego specjalisty, aby pokazać, jaką terapię mają stosowaną przewlekle. Nie zawsze też lekarze innych specjalności są w stanie odpowiedzieć na pytania pacjenta, czy proponowane przez nich leczenie jest bezpieczne w połączeniu z leczeniem przeciwnowotworowym. W takiej sytuacji może pomóc farmaceuta.
Farmaceuci szpitalni mają wiedzę na ten temat? Prowadzone są szkolenia?
Dotychczas nie było szkoleń przez nas prowadzonych. Prowadzimy jedynie zajęcia dla farmakologów klinicznych w trakcie specjalizacji.
Farmaceuta pracujący w szpitalu jest jednak w stanie dopytać lekarza o konkretny lek?
Tak. Poza tym pogłębianie wiedzy wynika z pytań, które są kierowane ze strony pacjentów. To zachęca, by sprawdzić, jakiej rady należy udzielić.
Czy w późniejszym czasie planowany byłby także cykl szkoleń dla wszystkich farmaceutów, dotyczący leczenia przeciwnowotworowego?
Bardzo byśmy chcieli, aby środowisko farmaceutów spróbowało się zmierzyć z tym problemem, zwłaszcza w szpitalach, gdzie funkcjonują duże poradnie hematologiczne i jest wielu pacjentów . Chcemy jednak najpierw przez kilka miesięcy zaobserwować, jak będzie to wyglądało w naszym ośrodku.
Jak wygląda obecnie program pilotażowy współpracy hematolog-farmaceuta, który prowadzicie w klinice?
Organizację tego programu powierzyliśmy farmaceutom. Wdrożyliśmy go na razie w odniesieniu do przewlekłej białaczki limfocytowej, ponieważ leki są przyjmowane przewlekle, a wchodzą one w interakcje z innymi lekami, które często przyjmują osoby starsze; wymagają też dużej uwagi przy stosowaniu. W związku z tym wydaje nam się, że kwestia bezpieczeństwa jest bardzo istotna. W przewlekłej białaczce limfocytowej często stosowane są inhibitory kinazy Brutona; są one przyjmowane przez długi okres. Pacjent, odbierając lek w aptece szpitalnej (co robi zwykle co 3 miesiące), kontaktuje się z farmaceutą, który udziela ogólnych porad. Ma szansę zapytania go, gdy pojawiają się pytania w trakcie stosowania terapii.
Program będzie trwał do końca roku?
Myślę, że po wakacjach podejmiemy pierwszą próbę podsumowania. Chcemy przeanalizować, w którą stronę należy go rozwijać i czy warto rozprzestrzenić tę wiedzę w Polsce, a także zasugerować tego typu działania w innych ośrodkach; pokazać, na czym polegały nasze doświadczenia, przedstawić wszystkie wady i zalety.
W przyszłości taki program obejmowałby kolejne choroby hematologiczne?
Tak, zwłaszcza że będą nowe terapie w kolejnych chorobach hematologicznych. Do niedawna pacjenci otrzymywali leczenie przeciwnowotworowe w warunkach szpitalnych. Przychodzili na jeden bądź kilka dni, pielęgniarka bądź lekarz aplikowali leczenie, często dożylnie. Dzisiaj bardziej skuteczne są leki podawane pacjentom do domu. Stąd też mój niepokój, że zostawiamy pacjenta z silnie działającą terapią, czego nie sugeruje wygląd tabletki. Na dodatek w mediach jest mnóstwo reklam różnych leków, których nazwy i wygląd są bardzo zbliżone. Budzi to mój niepokój związany z bezpieczeństwem terapii: na świecie zdarzały się historie, gdy dzieci, widząc, że rodzice lub dziadkowie przyjmują leki w kolorowym opakowaniu, po kryjomu też po nie sięgały. Skutki w takim przypadku mogą być dramatyczne. Dlatego chcemy, by farmaceuta zwrócił uwagę na bezpieczeństwo przechowywania i przyjmowania terapii onkologicznych w domu.
Rozmawiała: Katarzyna Pinkosz