W promocję świadomości, prócz środowiska naukowego oraz pacjenckiego, włączają się również środowiska studenckie. 4 października 2025 roku na wydarzeniu organizowanym przez Student Onko-Forum odbyła się projekcja filmu Around the ice, którego główną bohaterką jest Hanna Leniec-Koper – kapitan jachtowy, instruktor żeglarstwa, płetwonurek i fotograf, ale przede wszystkim kobieta, która po stoczonej batalii z rakiem piersi opłynęła Antarktydę.
Idąc do koi, oddaję swoje życie w ręce tych, którzy zostają na pokładzie – opłynięcie Antarktydy jachtem Katharsis II
Kino Luna, godz. 16.30. W Warszawie jest mroźne, wietrzne popołudnie, a zza chmur od czasu do czasu wychyla się Słońce, które za ok. 1,5 godziny schowa się za widnokręgiem. Nieprzyjemna aura wcale nie przeszkadza zainteresowanym, aby zapoznać się z filmem o tajemniczo brzmiącym tytule – Around the ice, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy Dookoła lodu.
Na ekranie kinowym ukazuje się jacht – Katharsis II. Łódź o powierzchni ponad 20 m2 ma wyruszyć z Kapsztadu, aby po raz pierwszy w historii opłynąć bez przerwy Antarktydę poniżej 60. równoleżnika. Dziewięcioosobowa załoga zaczyna solidne organizować wyjazd, aby stawić czoła zabójczym siłom natury. Ich przygotowania obejmują zrobienie zapasów na 120 dni żeglugi, czyli na ok. 1000 śniadań, obiadów i kolacji, zabranie niezbędnych leków na niemal każdą poważną chorobę, powtórzenie kursów pierwszej pomocy w tym nauki szycia chirurgicznego czy zmagazynowanie na pokładzie i pod nim ok. 4 tysięcy litrów paliwa. Miesiąc przed startem, kapitan wyprawy Mariusz Koper, zleca uczestnikom wyprawy wykonanie badań lekarskich, w tym swojej partnerce Hannie. Niestety, ale wyniki tego na pozór niewinnego, rutynowego badania wypadają dla trzydziestoczteroletniej Leniec-Koper niepomyślnie:
"Bardzo regularnie robiłam badania krwi, USG piersi i uważam, że miałam świadomość w kontekście profilaktyki. Przed rejsem, gdy szłam na USG do mojego lekarza, miałam przekonanie, że jest to po prostu zwykła formalność. Pójdę, załatwię, odbiorę wynik między jednym a drugim wydarzeniem i będę mogła wypłynąć na wody. Jednak w czasie badania coś nie spodobało się mojemu lekarzowi i skierował mnie na biopsję gruboigłową. Gdy dostałam wynik, zauważyłam napis po łacinie, którego nie zrozumiałam, więc postanowiłam zadzwonić do mojego przyjaciela lekarza, który jest bardzo zapracowanym człowiekiem i praktycznie w ogóle nie odbiera telefonów będąc na dyżurze. Przepisałam do SMS-a termin z diagnozy po łacinie z dopiskiem: Czy mam się martwić? I gdy sekundę później do mnie oddzwonił, zrozumiałam, że sytuacja robi się bardzo poważna".
Los całej wyprawy staje pod znakiem zapytania. Hanna początkowo chciała, aby wyprawa popłynęła bez niej z racji wszystkich przygotowań. Mimo to wszyscy zgodzili się, że Hanna tym razem musi stoczyć walkę nie z oceanem, lecz z chorobą, a wyprawa może poczekać. Był to dla niej trudny rok, operacja, wyczerpująca radio- i chemioterapia wpłynęły na jej kondycję, ale po okresie rekonwalescencji mogła ponownie wrócić na łódź.
"Najtrudniejszymi momentami w leczeniu był czas przed podjęciem decyzji, etapy zawieszenia. Było mi zdecydowanie lepiej, gdy człowiek wszedł już w rytm leczenia. Choroba była etapem, gdy pewne rzeczy się pozmieniały, ale nie nazwałabym tego, że choroba nie była życiem. Muszę powiedzieć, że na swojej drodze trafiłam na wspaniałych ludzi, na dobrych lekarzy, co uważam, bardzo mi pomogło, dało mi siłę i zaufanie. Wielu osobom przytaczam pewną historię. Gdy spotkałam się z moją onkolog, dr n. med. Katarzyną Pogodą, i zaczęłyśmy rozmawiać o tym, jak będzie wyglądała moja terapia, w pewnym momencie powiedziała zdanie, które bardzo utkwiło mi głowie i towarzyszyło mi w tamtym czasie: ,,Może zabrzmi to dla Pani dziwnie i nie będzie Pani mogła w to uwierzyć, ale choroba może przynieść Pani coś dobrego. I na pewno przyniesie’’. Oczywiście nikomu nie życzę choroby, ale rzeczywiście znalazłam w niej dobre strony. Rok mojej choroby zmienił wiele. Moje życie się zmieniło, wyglądało zupełnie inaczej i nie prowadziłam go tak, jak przed rakiem, ale mimo to muszę przyznać, że był to wspaniały rok. Trudny, ale były dobre momenty. To nie był rok wyjęty z życiorysu. Nawiązałam nowe przyjaźnie, zweryfikowałam moje życie, zaczęłam na nie inaczej patrzeć i zrozumiałam pewne rzeczy na nowo".
23 grudnia 2017 roku załoga jachtu Katharsis II z Hanną Leniec-Koper na pokładzie wyruszyła w rejs ku Antarktydzie, niosąc przesłanie profilaktyki raka piersi i mierząc się z jej surowymi wodami. Mimo sztormów przygotowują obiad, aby chociaż raz dziennie wspólnie zasiąść do stołu. Obdarowują siebie małymi prezentami, obchodząc razem Święta Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy zachowując przy tym polskie tradycje i obyczaje, jak na przykład 12 potraw wigilijnych czy malowanie pisanek. Nie zapominają także o świętowaniu urodzin – w tym wypadku bohaterka reportażu obchodziła je dwukrotnie, dlatego że uczestnicy wyprawy musieli cofnąć swój zegarek o dzień. Jacht, którym podróżowali, przepływał wówczas przez południk 180o - Międzynarodową Linię Zmiany Daty. Spędzają ze sobą 24 godziny na dobę, podzieleni są na cztery dwuosobowe wachty, aby mieć czas na regenerację.
"Ogromnym sukcesem było to, że się dogadywaliśmy. Ważnym elementem, często pokazywanym w filmie, który scalał nas jako grupę, był właśnie czas, kiedy wspólnie jedliśmy obiad. Ten wspólny posiłek to istotna kwestia".
Niezależnie od tego, co ci siedzi w głowie, co ci się kotłuje w psychice oraz mimo napięć międzyludzkich i kłótni o błahe rzeczy, które w normalnych warunkach, gdzie człowiek nie jest zmęczony, zmarznięty i zziębnięty, nie miałby żadnego znaczenia, jak na przykład źle odstawiona filiżanka czy położenie mokrych ubrań na suche rzeczy, to na koniec tego wszystkiego musisz usiąść przy jednym stole, spojrzeć na siebie, porozmawiać i podać tej drugiej osobie sól. W tym momencie schodzi z ciebie złość i cieszysz się z tego, że tu możesz być.
Mimo przeciwności losu – choroby, wielokrotnych awarii, przerażających sztormów, niesprzyjającej aury pogodowej, bliskich spotkań z górami lodowymi czy dryfującymi kawałkami lodu zwanymi przez załogę cmentarzyskami, 20 marca 2018 roku w czasie 72 dni i 6 godzin załoga zamyka pętlę wokół najzimniejszego kontynentu na Ziemi, wpisując się jednocześnie na światową listę Księgi Rekordów Guinnessa. Katharsis II w czasie całej wyprawy przepłynął w sumie 15 800 mil morskich (ponad 29 tysięcy kilometrów) w ciągu 103 dni.
"Powrót na ocean był rzeczą oczywistą. Gdy pojawiła się choroba, to nie była kwestia ,,czy’’, tylko ,,kiedy’’. Choroba była dla mnie etapem, zadaniem do wykonania, ale nie wyrokiem. Chciałabym powiedzieć pacjentom, którzy zmagają się z chorobą nowotworową, żeby się nie poddawali. Aby patrzyli na każdy dzień jako coś nowego i wspaniałego. Mimo że choroba jest trudnym momentem w życiu, to także jest ona do przejścia, do pokonania i może przynieść nam coś wspaniałego, lepszego".
PRZEŁAMAĆ LODY – projekcja filmu w świetle Różowego Października
W świecie, gdzie każdego dnia ktoś wypływa na własny, trudny ocean choroby, historia Hanny Leniec-Koper staje się światłem nadziei. Pokazuje, że chorobę da się pokonać i żyć pełnią życia, inspirować innych oraz nieść przesłanie, które ratuje życie.
Film Katharsis II jest poniekąd metaforą życia. Nazwę tego jachtu tłumaczy się jako oczyszczenie. Katharsis była jedną z podstawowych cech antycznej sztuki w teatrze greckim i polegała na tym, że odbiorca odczuwając cierpienie, nabywa mądrość, dochodzi do zrozumienia tajemnicy losu i godzi się z nim.
Historia Leniec-Koper pokazuje, że życie nie jest zawsze spokojnie i jest w nim wiele sztormów, jednak jeśli nie utracimy kursu, nadziei i wiary, nasza siła ducha pozwoli nam przełamać nawet najtwardsze lody i dobić to wymarzonego portu.
Zapraszamy do obejrzenia wywiadu z Hanną Leniec-Koper, dostępnym na YouTube.