- Wąskim gardłem na ścieżce pacjenta z rakiem pęcherza moczowego jest oczekiwanie na badanie rezonansem, które należy wykonać przed operacją. Zabiegu często nie można odwlekać.
- Problemem jest także zbyt niski odsetek pacjentów (38 proc. w 2022 r.) leczonych przedoperacyjną chemioterapią, która w istotny sposób poprawia rokowanie.
- Zbyt mała liczba chorych korzysta też z immunoterapii BCG. Przyczyną jest czasochłonność procedury przy jej niskiej wycenie.
Rak pęcherza moczowego. "Mamy problem z dostępnością badania rezonansem"
Guz stwierdzony w pęcherzu moczowym wymaga diagnostyki histologicznej. "Niezależnie od tego, czy nowotwór jest zaawansowany czy nie, wycinek musi być pobrany do badania. Jeśli możliwe jest wycięcie całego guza, należy to zrobić, a jeśli nie - pobrać miarodajne wycinki. Potrzebne jest również badanie rezonansem magnetycznym, które dostarczy nam informacji, jak głęboko nowotwór wrasta w ścianę pęcherza" - wyjaśniał prof. Tomasz Drewa, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego, podczas debaty zorganizowanej przez Polskie Towarzystwo Onkologiczne.
"Tu pojawia się "wąskie gardło", ponieważ z dostępnością tego badania mamy problem. Można oczywiście powiedzieć, że trzy tygodnie oczekiwania na rezonans to niezły wynik, i np. w raku prostaty rzeczywiście tak jest. Ale w raku pęcherza, gdy pacjenta z krwiomoczem trzeba poddać resekcji, to bardzo dużo, bo badanie należy zrobić przed zabiegiem" - wskazywał ekspert.
"Ponieważ nie można czekać, rezonans wcale nierzadko bywa wykonywany już po resekcji. Wtedy, ze względu na odczyn poresekcyjny, nie daje odpowiedzi na pytanie o głębokość naciekania guza" - dodał urolog.
Od czego zależy wybór leczenia?
Jak mówił prof. Drewa, leczenie uzależnione jest od tego, czy mamy do czynienia z rakiem głęboko wnikającym w ścianę pęcherza, czy też z bardziej powierzchownym. Nowotwory, które udaje się wyciąć w całości i które mają niski stopień złośliwości, tj. małe ryzyko przerzutów, są obserwowane. Te o wysokim stopniu złośliwości są leczone dopęcherzowo za pomocą szczepionek BCG, bardzo skutecznych w tych nowotworach. Czasami stosowane są także dopęcherzowo wlewy chemioterapii.
Jak zauważył, nowotwory głębiej naciekające mięśniówkę wymagają już bardziej skomplikowanego leczenia we współpracy urologa i onkologa.
"W ostatnim czasie wiele się w tym zakresie zmieniło. Wokół operacyjnego usunięcia pęcherza moczowego pojawiła się otoczka leczenia systemowego. Widoczne są także trendy mające na celu oszczędzenie pęcherza moczowego, polegające na kombinacji metod zabiegowych, radioterapii i leczenia systemowego" - wymieniał prof. Drewa.
"Chemioterapia przedoperacyjna powinna być absolutnym standardem"
Prof. Piotr Wysocki, kierownik Oddziału Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie podkreślał, że jeśli chory ma raka pęcherza moczowego naciekającego mięśniówkę, jest to jednoznaczne z kwalifikacją do rozległego zabiegu operacyjnego. To także informacja, że chorego należy leczyć agresywnie.
"Absolutnym standardem u większości chorych powinna być chemioterapia przedoperacyjna, zazwyczaj lepiej tolerowana przez pacjentów niż ta po operacji. Takie leczenie jest prowadzone przez ok. 8-12 tygodni. Postępowanie to wiąże się z bardzo wyraźną poprawą rokowania - szanse na całkowite wyleczenie gwałtownie rosną" - argumentował ekspert.
"Niestety, implementacja tego standardu, zarówno w Polsce, jak i na świecie, nie zadowala: odsetki chorych poddawanych przedoperacyjnej chemioterapii nie przekraczają połowy kwalifikowanych do operacji" - zaznaczył prof. Wysocki.
Dlaczego tak się dzieje? W ocenie prof. Drewy jedną z przyczyn jest zbyt mała decentralizacja chemioterapii i terapii systemowej, co oznacza, że oddziały onkologiczne i konsylia potrzebne są w większej liczbie szpitali.
"Kolejną przyczyną może być obawa lekarzy, że ciężka operacja po chemioterapii będzie wiązała się z większymi powikłaniami. Takie podejście dotyczy głównie ośrodków, które wykonują mniej takich zabiegów, a tych placówek jest sporo. Na 130 oddziałów urologicznych jest może kilkanaście ośrodków wykonujących powyżej 30 cystektomii radykalnych rocznie. Jak widać, centralizacja tych zabiegów byłaby uzasadniona" - podkreślał.
Ekspert o ścieżce pacjenta: jest duża przestrzeń do poprawy
Dominik Dziurda, ekspert rynku ochrony zdrowia, prezes Formedis HTA, odnosząc się do usprawnienia ścieżki pacjenta z rakiem pęcherza moczowego przypomniał, że w Agencji Badań Medycznych toczą się prace nad przeniesieniem zaleceń i wniosków ekspertów na rekomendacje dla Ministerstwa Zdrowia.
"Wiemy np., że istnieje problem z dostępem do wspomnianej immunoterapii BCG. Z danych NFZ wynika, że realizuje ją ok. 170 poradni. Gdy jednak przeanalizuje się jej dostępność w odniesieniu do miejsca zamieszkania pacjenta okazuje się, że rosnąca odległość od centrum onkologii oznacza jednocześnie malejący odsetek wdrażanych terapii" - mówił Dominik Dziurda.
"Procedura trwa ponad 2 godziny, a jednocześnie ma stosunkowo niską wycenę w wysokości ok. 200 zł. Ten prosty mechanizm powoduje zapewne, że część poradni nie traktuje jej priorytetowo. Wycena jest zatem czynnikiem limitującym" - ocenił.
"Z kolei jeśli chodzi o chemioterapię przedoperacyjną, nigdy nie osiągniemy 100 proc., ponieważ zawsze będą pacjenci, którzy nie zakwalifikują się do niej ze względu na zły stan ogólny. Mimo to obecny poziom nie może satysfakcjonować: w 2022 r. skorzystało z niej tylko 38 proc. chorych (w 2020 r. było to ok. 30 proc.). To pokazuje, że jest duża przestrzeń do poprawy" - dodał ekspert.
Źródło: rynekzdrowia.pl