Nie wstydź się rozebrać u dermatologa

24 listopada 2025 /Czerniaki, Informacje dla chorych

Nie wstydź się rozebrać u dermatologa

lek. Aleksander Olsztyński | Głos Pacjenta Onkologicznego

Wielu pacjentów przychodzi do gabinetu i prosi o zbadanie konkretnej zmiany, która ich niepokoi. Jednak trzeba pamiętać, że prawidłowe badanie to nie tylko przyjrzenie się wybranym przez pacjenta fragmentom skóry, ale dokładne obejrzenie całego ciała, w tym również miejsc intymnych. Wielu pacjentów wciąż o tym nie wie i gdy proszę o rozebranie się do naga, często pada pytanie: po co?

Powód jest bardzo prosty. To, co pacjentowi wydaje się podejrzane, nie zawsze jest groźne, ale też nie znaczy, że w innym miejscu coś złego się nie dzieje. Ostatnio przyszła do mojego gabinetu młoda kobieta zaniepokojona brzydką zmianą na ramieniu. Trochę czasu zajęło mi przekonanie jej, że warto zbadać również resztę ciała. I co się okazało? Na ramieniu nie znalazłem nic niebezpiecznego, ale na nodze wypatrzyłem czerniaka - był naprawdę niewielki i jeszcze w stanie przedinwazyjnym, więc wystarczyło wycięcie z zachowaniem marginesu. Ta niechętnie udzielona zgoda na zbadanie większego obszaru ciała uratowała tę młodą osobę przed poważnymi kłopotami i obciążającym leczeniem onkologicznym, które z czasem mogłoby się okazać konieczne. Mam wrażenie, że pacjenci często zapominają o tym, że nowotwory skóry występują nie tylko na dobrze widocznych obszarach ciała. Zdarza się nam diagnozować je na błonach śluzowych - na przykład w jamie ustnej czy w okolicach intymnych. Zlecałem już usuwanie znamion z okolic odbytu czy warg sromowych, koleżanka po fachu znalazła ostatnio u młodego mężczyzny podejrzaną zmianę (która okazała się czerniakiem) na żołędzi. Bardzo ważne są miejsca, które trudno samodzielnie kontrolować - pacjent nie powinien się krępować nagości w gabinecie lekarza, tym bardziej że musimy sobie uświadomić, że skóra to jest cały narząd i dlatego powinien być zbadany w całości. Apeluję więc do pacjentów, by wyzbyli się wstydu i pozwolili się zbadać - to naprawdę może uratować im życie.

Jak więc wygląda badanie?

Prawidłowe badanie dermatologiczne wykonywane w celu oceny zmian barwnikowych zawsze powinno być kompleksowe i systematyczne. Najpierw lekarz ocenia zmiany gołym okiem, a dopiero później sięga po dermatoskop - specjalne szkło powiększające wyposażone we własne źródło światła. Oglądając skórę pacjenta kieruję się zasadą szukania tzw. „brzydkiego kaczątka” - najpierw przyglądam się „całemu stadu” czyli oglądam wszystkie zmiany u danego pacjenta, a dopiero potem, przyglądając się wzorcom i strukturom, szukam wśród nich tych nietypowych, budzących podejrzenia. Gdzie zaglądam? Jak wspomniałem wcześniej, podejrzane zmiany mogą występować w zasadzie wszędzie, dlatego dokładnie sprawdzam również okolice intymne: u kobiet srom i okolice krocza, u mężczyzn prącie i żołądź po odprowadzeniu napletka, u obu płci szparę międzypośladkową i przestrzenie międzypalcowe. Zaglądam do uszu, nosa i jamy ustnej oraz sprawdzam owłosioną skórę głowy. Należy również sprawdzić tęczówki, bo czerniak nie omija oczu. Tak dokładne badanie naprawdę jest konieczne, bym z czystym sumieniem mógł powiedzieć pacjentowi, że został dobrze zbadany, groźnych zmian nie ma i możemy zobaczyć się za rok.

Bądźmy czujni bez względu na wiek

Z poziomu mojego, niewielkiego przecież gabinetu widzę, że zmian nowotworowych jest coraz więcej i pojawiają się u coraz młodszych osób. Niedawno odkryłem na przykład raka podstawnokomórkowego na klatce piersiowej u trzydziestolatka. To mnie naprawdę zaskoczyło, bo akurat ten rak skóry kojarzony jest przede wszystkim z osobami starszymi, które przez wiele lat wystawiają skórę na promienie słoneczne. Zdarza się, że badanie dermatoskopowe od razu ujawnia nowotworową naturę zmiany - patrzę na nią i po prostu wiem, że to czerniak czy rak skóry. Niekiedy jednak pojawiają się wątpliwości - znamię nie pasuje do pozostałych, ale nie ma też jednoznacznych cech przypisanych nowotworom. W takich sytuacjach staram się przekonać pacjenta do jego usunięcia i zbadania przez patomorfologa, bądź wykonuję fotografię zmiany i umawiam się z pacjentem za 3-4 miesiące na ponowną jej ocenę - jeśli znajduję różnicę między fotografiami, to zalecam wycięcie. Każdą wyciętą zmianę przekazuję do badania histopatologicznego - mikroskop się nie myli i w jego okularze doświadczony specjalista patomorfolog od razu widzi z czym ma do czynienia - czy to jest znamię dysplastyczne, które dopiero może przerodzić się w czerniaka czy już czerniak, a może rak skóry.

Często, gdy mówimy „rak skóry” mamy na myśli czerniaka. To błąd. Czerniak nie jest rakiem - jest nowotworem złośliwym pochodzenia nienabłonkowego. Rakami są pozostałe dwa nowotwory skóry - rak podstawnokomórkowy skóry i rak kolczystokomórkowy skóry.

Gdy sytuacja tego wymaga, kieruję pacjenta do onkologa, by ten podjął dalsze decyzje terapeutyczne. Jestem bardzo zaskoczony że mimo wykształconego społeczeństwa tak wielu pacjentów, szczególnie kobiet, muszę wprost namawiać do wykonania pełnego badania. Jeśli więc kogoś krępuje rozebranie się przed lekarzem płci przeciwnej, niech wybierze dermatologa pod tym kątem, byle poddał się badaniu. A gdy już trafi do gabinetu, to niech nie skupia się tylko na zmianie, która go niepokoi, ale poprosi o obejrzenie wszystkich, na całym ciele. Takie badanie nie trwa wcale długo - zajmuje zwykle około 30 minut. To jest pół godziny, które może uchronić przed poważnymi kłopotami. Dlatego jeszcze raz powtórzę: warto odrzucić wstyd i badać znamiona barwnikowe raz do roku, by być mądrym przed szkodą.


Źródło: Głos Pacjenta Onkologicznego